Obserwatorzy

sobota, 6 października 2012

L`auto ecole :)

Nie przyzwyczaję się :) No nijak się nie przyzwyczaję.

Do szkoły na 7.55. Wyjeżdżaliśmy o 7.30, 7.25, 7.20.... Aktualnie o 7.15 wystawiam, niemalże siłą, ledwo dobudzone dzieci na podjazd. Czas, czas, czas.... szybko, szybko...
- Mamoooo, przecież do szkoły mamy blisko!

Fakt, daleko nie mamy ale to Francja, kraj ludzi wolnych, z życia dość zadowolonych, spokojnych na drodze, POWOLNYCH!!!
No dobrze, powiecie, przecież prowadzić auto np w Paryżu to tak, jak by stanąć nieruchomo na torach TGV i łudzić się, że przezyjemy... fakt, ale ja mieszkam na francuskiej prowincji a to już kompletnie inna bajka.

Jest 7.15, jedziemy.
Pierwszy przymusowy postój - 100 metrów od domu..... rowerzyści w liczbie sztuk 20 przechodzą spokojnie przez przejście dla pieszych..... rondo, przed nami wypieszczona, starsza madame "spieszy się" do pracy.... stoi.... czeka... na co ja się pytam !?!?!?!
Ahaaaa! Na to auto co je z oddali widać i za jakieś dwie minuty być może wjedzie na rondo z lewej strony !!!
Ruszamy dalej, z nadzieją.... STOP! Co jest !? .... to młoda maman z 5 dzieci na pasach, jednemu dziecku rozwiązał się bucik, trzeba zawiązać :)
Jest 7.40 nie jesteśmy nawet w połowie drogi, moje palce nerwowo już dość wpijają się w kierownicę....
Kolejne przejście dla pieszych, madame w aucie przede mną obowiązkowo staje, po pasach majestatycznie przechodzi starszy, dystyngowany Pan w kraciastej marynarce i z bagietką misternie zawiniętą w pergamin.... O NIE! Pan jest znajomym/sąsiadem  madame !
- Bonjour Madame, ca va? 
- Bonjour, Monsieur! Oui, ca va tres bien! Merci et Vous? 

Jest 7.50, mamy jeszcze 5 minut! Zanim dotrę na szkolny parking jeszcze około dwudziestka ludzi wpuści przed siebie kierowców "z prawej", kilku nie ruszy na zielonym bo się zagapią lub zagadają akurat z osobą mijaną z naprzeciwka, ktoś komuś niechcący zajedzie drogę, zmieni pas bez kierunkowskazu, ktoś kogoś wysadzi w tzw. biegu parkując przy krawężniku i tamując jednocześnie resztę drogowego ruchu..... 

I wiecie co? Uczę się tego wszystkiego :) uczę się hamować, nie tylko auto ale i emocje.... uczę się chyba właśnie slow life.... Ups... czy ja aby nie uraziłam w tym momencie francuzów?!  Nie godzi się chyba używać termonu slow life w kraju, gdzie wszechobecny email to courriel, weekend to fin semaine a tost z serem - un croque-monsieur ....

:) Pozdrawiam i życzcie mi  ... cierpliwości :) 


 

Syl :)

8 komentarzy:

  1. Wychodze z domu 7:30 i gryzę kierownicę. Nijak trasa dom szkoła ca 5 km nie jest przejezdna. Potrzebuje 25 min na pokonanie tego kawałka. Tu Madame a tam Monsieur. Wiec rozumiem. Ale dzis w Alzacji krolowal Sebastien Loeb czyli speedy Gonzalez podczas Rally De Alsace ci faceci nie gryza kierownicy. O dziewo eskargoty (slimaki - francuzi) pelna ekstytacja podziw szacun. Poniekąd ich rozumiem. Po polskich drogach rzadko jeżdżą ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Mistrzostwo świata. Super relacja. Ja mogłam się pośmiać, rozumiem, że Tobie do śmiechu nijak nie było. Znam Francuzów i ich mentalność, bo od trzydziestu lat gościmy jednego w rodzinie i sobie bywamy, i doskonale rozumiem o czym piszesz. Pozdrawiam i zyczę cierpliwości i wyrozumiałości , bo nic innego nie pozostaje. A to mistrzostwo swiata za dobór słów i przekazanie emocji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabawnie to opisałaś ale wiem,wiem.Zabawne to wcale nie jest.Pamiętam jak dowoziłam swego czasu córkę do przedszkola...przeżywałam dokładnie to samo co Ty i nie raz mi nerwy puszczały i ryczałam jak bóbr,bo za 15 minut musiałam być w pracy a ja na drugim końcu miasta.
    Z biegiem czasu dopracujesz trasę na medal i skończy się ten stres,czego z całego serca Tobie życzę :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozbawiłaś mnie swoją relacją i "coporanną" obserwacją budzącego się we Francji dnia. Ja też biegnę, tak jak biegają przez życie prawie wszyscy. Ale wiesz... marzy mi się taki brak pośpiechu, taki powolny rozruch z kawą, takie nasycanie chwilą, w których nie ma miejsca na tą zwyczajną już gonitwę! Ooo, jak mi się marzy! Procuję nad tym, tylko wciąż moja doba jest przykrótka. Każda! Aaaa...!
    Cierpliwości i miłego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabawny post... poprawiłaś mi humor, a tego właśnie potrzebowałam, bo dopadł mnie straszliwy ból głowy, a razem z nim jakiś dół... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. w takim razie życzę cierpliwości ;) weź to wszystko z przymruzeniem oka
    pozdrawiam
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochani bardzo dziękuję za przemiłe komentarze... cieszę się, że mogłam komuś poprawić humor ;) taki był mój zamysł w sumie. Generalnie to jak już jest sobota, niedziela i tego pośpiecu nie ma to doceniam bardzo to zwolnione tempo... ale jutro znów poniedziałek!!! Już się boję ;)

    Pozdrawiam
    Syl

    OdpowiedzUsuń
  8. Robert, przesiadz sie na rower;)

    Sylwia, jedno moge rzec, przyzwyczaisz sie.
    Po dzisiejszej jezdzie po Strasburgu, doceniam powolnosc mojej prowincji.Tych strasburskich rowerzystow wyslalabym na ksiezyc.

    OdpowiedzUsuń